Wczoraj cały dzień rozmawiali. Tylko rozmawiali, nic poza tym. Poznali się na wylot, wiedzieli o sobie praktycznie wszystko. Z opowieści Cesc'a można było wywnioskować, że kochali się z Daniellą ponad wszystko, że nic nie wskazywało na to, co miało miejsce w wigilię. Bardzo mu współczuła z tego powodu, jednak nie mogła wyobrazić sobie jego bólu. Jeszcze nigdy tak naprawdę nie kochała. Tak, miała wielu chłopaków, ale były to raczej przelotne znajomości i szczenięce miłości, które nie były na tyle silne by przetrwać choć kilka miesięcy. Był nawet jeden chłopak, Gustav, którego kochała... przynajmniej tak jej się wydawało, jednak kiedy z nią zerwał nic w środku ją nie zabolało, a serce nie rozpadło się.
~*~
Teraz siedziała na kanapie obgryzając paznokcie jednej ręki, a w drugiej trzymając telefon. Wstała z zamiarem zadzwonienia do rodziców i porozmawiania, przebaczenia. W końcu Święta Bożego Narodzenia to czas miłości, pojednania, wielkich zmian.
- Nie, nie zrobię tego. - jęknęła sama do siebie odrzucając telefon na drugi koniec kanapy. I właśnie w tym momencie zadzwonił. - Tata. - szepnęła sama do siebie. To musiał być jakiś znak. - Słucham? - odebrała drżącym głosem.
- Vanessa! Wreszcie! - usłyszała niski, męski głos ojca, który lata temu czytał jej bajki na dobranoc.
- Coś się stało? - zapytała próbując nie okazać żadnych emocji, chciała być obojętna.
- Tak! Święta się stały. Czemu cię nie było? Martwiliśmy się o ciebie.
- Mówiłam, że nie przyjadę. - przełknęła głośno ślinę. - Sama sobie jakoś radzę, nie potrzebuję waszej łaski. - dodała ostro, na co sama się zdziwiła. Jeszcze przed chwilą sama chciała się pogodzić, jednak przeszłość wróciła. Nienawidziła rodziców za to, że pracowali w każde święta, za to, że musiała spędzać je ze służbą, a nie z własną rodziną. Zawsze sama słuchała świątecznych piosenek, stroiła choinkę, zjeżdżała na sankach.
- Van, prosimy cię. Razem z mamą bardzo tęsknimy. - usłyszała. Pierwsze co pomyślała, to to, że są żałośni, jednak po chwili zastanowienia... przecież jestem ich córką do jasnej cholery! kochają mnie i tęsknią za mną!
- Ja też tęsknię. - wydukała.
~*~
Wczoraj wieczorem zadzwoniła Daniella prosząc o spotkanie. Najpierw się wahał, jednak co mu szkodzi? Nie wybaczy jej tego, co zrobiła i koniec kropka. Przynajmniej będzie miał satysfakcję widząc jak ta płaszczy się przed nim.
Wszedł do knajpki, w której byli umówieni, zamówił gorącą kawę i spokojnie czekał. I czekał. I czekał. Zdążył wypić kawę. Zapłacił i zaczął się ubierać. Właśnie wtedy do środka wpadła Daniella, jak zawsze wyglądała zjawiskowo. W tym momencie wspomnienia wróciły. Byli szczęśliwi... bardzo. Ich wspólne wakacje, wiadomość, że jest w ciąży... chciało mu się płakać.
- Witaj. - podeszła do niego i przywitała się czarującym głosem. - przepraszam, że się spóźniłam, ale musiałam odwieźć Lię do rodziców. - dodała. Cesc tylko kiwnął głową i znów rozebrał kurtkę.
- Poproszę jeszcze jedną kawę.
- Ja też! - zawołała do mężczyzny zmierzającego na zaplecze. - Cesc, wysłuchaj mnie, dobrze? - spojrzała mu głęboko w oczy.
- Dobrze. - odparł rozsiadając się na swoim miejscu. Serce było mu coraz szybciej, kiedy patrzył na jej twarz i ciało. Tyle razy było mu dane jej dotykać. Myślał, że należą tylko do siebie.
Wybaczył jej. W końcu święta to nadzwyczajny czas, w którym się przebacza. Było im dane spędzić razem te kilka lat, jednak ona nie dała rady dotrzymać mu wierności. Kochał Daniellę tak bardzo. Zajął się jej dziećmi z poprzedniego małżeństwa, traktował je jak swoje, mieli Lię - jego największy skarb. Wybaczył jej, jednak będzie walczył o córkę. Jest dla niego najważniejsza i chce dla niej jak najlepiej.
- Cesc, nie możesz tego zrobić. Sąd zawsze przyzna opiekę nad dzieckiem matce. - oznajmiła nerwowo kręcąc się na miejscu.
- Zobaczymy. - odrzekł, po czym wyszedł.
Od autorki: Eh, znów poślizg. Przepraszam, że nie dodałam rozdziału wczoraj, ale nie było mnie w domu. Chciałabym życzyć Wam wszystkim spokojnych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia i pijanego, niezapomnianego Sylwestra!
Przed nami jeszcze epilog, który dodam w weekend. Od początku mówiłam, że będzie to bardzo krótkie, lekkie opowiadanie, więc takie jest. 16 stycznia startuję z he-was-gone, do którego zwiastun możecie zobaczyć tutaj. Całe opowiadanie jest dedykowane Minizie <3
Pozdrawiam i do napisania! Laurel.
Wybaczył jej. W końcu święta to nadzwyczajny czas, w którym się przebacza. Było im dane spędzić razem te kilka lat, jednak ona nie dała rady dotrzymać mu wierności. Kochał Daniellę tak bardzo. Zajął się jej dziećmi z poprzedniego małżeństwa, traktował je jak swoje, mieli Lię - jego największy skarb. Wybaczył jej, jednak będzie walczył o córkę. Jest dla niego najważniejsza i chce dla niej jak najlepiej.
- Cesc, nie możesz tego zrobić. Sąd zawsze przyzna opiekę nad dzieckiem matce. - oznajmiła nerwowo kręcąc się na miejscu.
- Zobaczymy. - odrzekł, po czym wyszedł.
Od autorki: Eh, znów poślizg. Przepraszam, że nie dodałam rozdziału wczoraj, ale nie było mnie w domu. Chciałabym życzyć Wam wszystkim spokojnych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia i pijanego, niezapomnianego Sylwestra!
Przed nami jeszcze epilog, który dodam w weekend. Od początku mówiłam, że będzie to bardzo krótkie, lekkie opowiadanie, więc takie jest. 16 stycznia startuję z he-was-gone, do którego zwiastun możecie zobaczyć tutaj. Całe opowiadanie jest dedykowane Minizie <3
Pozdrawiam i do napisania! Laurel.
Dobrze, że Vanessa pogodziła się z rodzicami, a Cesc wybaczył Danielli. Bo święta to przecież czas wybaczania, miłości i powrotów.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt, spełniania marzeń i wszystkiego co najlepsze.
Buziaczki ;**
Rozdział mistrzostwo, serio. Tak cudownie czyta się takie opowiadania.. Van i Cesc się przełamali i powybaczali. Teraz tylko czekam na słodkie zakończenie, coś więcej pomiędzy dwójką bohaterów. Całuję :*
OdpowiedzUsuńRozdział jest piękny, ale za krótki. Stanowczo! Z drugiej strony nie chcę epilogu no.. Miało być krótko, ale i tak się przywiązałam do tego opowiadania.. I dlatego już czekam na opowiadanie z Marciem. Świetny zwiastun!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt! <3
Pozdrawia i całuję :*
Teraz właśnie przypomniałam sobie o tym blogu! Opowiadanie jest faktycznie lekkie i świąteczne. Podobało mi się i czekam na epilog :)
OdpowiedzUsuńNa serio krótki ten rozdział, ale wygląda na to, że Vanessa pogodzi się z rodzicami. Nie ma to, jak magia świąt! Zdziwiłam się, że Cesc wybaczył Danielli. Musiał ją na serio bardzo kochać. A ta zołza go skrzywdziła. Jestem ciekawa, co dalej. Czyżby wspólny problem połączył Van i Cesca? Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńWszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że Van pogodzi się z rodzicami. Jestem ciekawa jak planujesz to zakończyć. Mam nadzieję, że będzie przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowość na www.eternity-to-break-us.blogspot.co.uk
OdpowiedzUsuń