niedziela, 8 grudnia 2013

[1] Świąteczna tregedia

Biegła przez zatłoczone ulice Barcelony do jednego z centrów handlowych w centrum. Zapomniała zatankować auta, więc biegła przez zaspy w kozakach na wysokim obcasie kilkukrotnie się przy tym wywracając i tracąc równowagę. Klęła przez cały czas przypominając sobie swoją rozmowę z rodzicami. jak mogli jej coś takiego zrobić?! Z dobroci serca stwierdzili, że powinna sama zacząć pracować na siebie. Jak miała to niby zrobić, skoro przez całe życie nie musiała się wysilać. Tak, przez studia nauczyła się na pamięć rozkładu autobusu, numeru do telepizzy czy obsługi mikrofalówki, ale nie musiała pracować! Od niecałego tygodnia poniżała się pracując jako pomocnica Świętego Mikołaja w centrum. Uśmiechała się sztucznie i sadzała dzieci na kolanach dosłownie kilka lat starszego kolegi, który wkładał sobie pod sweter poduszkę i zakładał sztuczną brodę. Miała serdecznie dosyć wstawania o siódmej, albo jechania jak wariatka zaraz po wykładach. 
Święta nie powinny tak wyglądać. Powinno spędzać się je z rodziną jak na każdym filmie puszczanym miesiąc przed Wigilią.
~*~
Jeszcze wczoraj z całą ukochaną rodziną ubierał choinkę, czytał Lii świąteczne opowiadania, wyglądał przez okno i jak zahipnotyzowany obserwował śnieg. Za każdym razem, kiedy zerkał ukradkiem na krzątającą się przy kominku Daniellę, która wieszała czerwone skarpety widział w jej oczach gwiazdy. Kochał ją tak bardzo. Przy niej czuł się spełniony. 
Później siedzieli przytuleni i wspominali chwilę, w której się spotkali. Nareszcie pierwsze wspólne święta! Troski, które zakrzątały mu głowę zniknęły. Jutro, dokładnie o tej godzinie usiądą przy stole, wszyscy razem...

A co się działo teraz? Stał jak słup soli przy drzwiach cały w śniegu i z wytrzeszczonymi oczami patrzył na Daniellę leżącą na schodach, a na niej jakiegoś faceta.
- Cesc... - zaczęła cicho.
- Jak mogłaś mi to zrobić ?! - krzyknął. Wciąż był w szoku, całe jego ciało się trzęsło. Nie wiedział, czy to z zimna, czy z emocji.
- Wytłumaczę ci to! - zepchnęła mężczyznę z siebie i w samej bieliźnie podeszła do Fabregasa.
- Daruj sobie. - trzasnął drzwiami wychodząc. Wydawało mu się, że śnieg topnieje mu pod stopami. Miał ochotę rozwalić ryj temu facetowi, ale jeszcze bardziej Danielli. Kochał ją tak bardzo, byli szczęśliwi, mieli Lię... a co jeśli Lia nie jest jego córką? Co jeśli w tym również Semaan go oszukała? 
Głowa go bolała, a łzy spływały po policzkach. nie wiedział co ze sobą zrobić. Było mu tak cholernie zimno. Chuchając w lodowate dłonie wszedł do centrum handlowego. Od razu poczuł ulgę. Przetarł zapewne opuchniętą twarz, zdjął kaptur i ruchowymi schodami skierował się w stronę kawiarenki, by zamówić gorącą kawę.
~*~
Ubrana w zielone legginsy, czerwoną tunikę z białym futerkiem i dziwną czapkę z pomponem wychodziła z szatni do personelu. Spojrzała w dół - kolejka dzieci, czekających na Świętego Mikołaja była ogromna. Przewróciła oczami i ruszyła w stronę schodów. Nagle poczuła jakiś opór przed sobą. Nim się zorientowała leżała już na ziemi z obolałymi pośladkami, a na przeciwko niej, w tej samej pozie, tylko oblany kawą był mężczyzna, którego nie wiadomo skąd kojarzyła.
- Przepraszam! - zaczęła się tłumaczyć wstając.
- Gdzie ty masz oczy?! - krzyknął. - Nie widzisz co zrobiłaś?!
- Pan wybaczy, ale od kiedy to jesteśmy na ty? - syknęła odchodząc. Nie miała ochoty kłócić się teraz z tym bucem, niech lepiej on uważa jak chodzi. Poprawiając kostium przeszła obok gromady piszczących dzieciaków.
- Van, gdzieś ty była?! - warknęła Alyssa, znajoma z uczelni, dzięki której dostała tę pracę.
- Wybacz, ale jakiś cham wpadł na mnie i nawet nie przeprosił. - odparła. - Ale już jestem... gotowa do pracy. - uśmiechnęła się prowadząc pierwsze z dzieci za rączkę, a później sadzając na kolanach Mikołaja. Lubiła słuchać ich rozmów. Dzieciaki lekko sepleniły, nie umiały wymówić niektórych literek - właśnie to było w tym wszystkim najsłodsze. Nie były świadome tego, że rozmawiają z młodym facetem z poduszką pod koszulką, który za kilka godzin zapali papierosa. Gdyby to ona, musiała mówić im prawdę serce pękłoby jej na kawałki widząc te smutne buźki. Odwracają się na chwilę zobaczyła mężczyznę, na którego wpadła. Siedział na jednej z ławek ukrywając twarz w dłoniach. Co to za laluś?! - pomyślała. Świat nie kończy się na oblanej kurtce.
Za każdym razem, kiedy drzwi się rozsuwały dostawała gęsiej skórki. Halo! Kto wymyślił te idiotyczne stroje?! Cienkie legginsy i tuniki na ramionkach.
Mijały godziny, a mężczyzna siedział na ławce, co jakiś czas chodząc po coś do picia lub jedzenie.
- Al, kto to jest? Jakiś bezdomny? - zapytała Alyssy wciąż sztucznie się szczerząc.
- Bezdomny w ubraniach od najdroższych projektantów i telefonem dotykowym? - parsknęła. Vanessa wzruszyła ramionami i wróciła do pracy.
Około godziny szesnastej kończyła pracę. Była Wigilia, lecz jej nie śpieszyło się do domu. Usiądzie z makaronem z grzybami przed telewizorem i będzie oglądała świąteczne filmy - zabawa na całego. Po kłótni z rodzicami oświadczyła, ze maja się nie spodziewać jej na święta. Przebrała się, opatuliła szalikiem i zmierzała ku wyjściu. Spojrzała na bruneta siedzącego na ławce z kolejną porcją kawy.
- Przepraszam. - wymamrotała nie wierząc, że to robi. - Jeśli panu na tym zależy zapłacę za pranie. - dodała jeszcze ciszej spuszczając wzrok na podłogę.
- Nie, to ja jestem winny pani przeprosiny. - odrzekł. - Nie mam dzisiaj zbyt dobrego dnia i musiałem się na czymś... na kimś wyżyć i niestety wypadło na panią. - westchnął robiąc kolejny łyk napoju. Dziewczyna usiadła obok niego.
- Nie śpieszy mi się nigdzie. Chętnie pana wysłucham. - uśmiechnęła się lekko. - Tak w ogóle, to jestem Vanessa. - podała mu rękę.
- Cesc. - oznajmił przez chwilę wpatrując się w zadbaną dłoń Vanessy, po czym delikatnie ją uścisnął.
- W takim razie, Cesc. Co się takiego strasznego dzisiaj spotkało? - zapytała ściągając rękawiczki. 
- Dowiedziałem się, że dziewczyna mnie zdradzała. - prychnął
- Ałć, niezłe wyczucie czasu. - skomentowała. - To dlatego siedzisz tu przez ten cały czas? - zapytała.
- Dokładnie, nie mam się gdzie podziać.
- Mogę ci pomóc. - odparła.
- Jak? - zmrużył oczy wpatrując się w nią.
- Miałam dzisiaj przez cały wieczór oglądać jakieś bezsensowne komedie. Jeśli mnie nie zgwałcisz, nie okradniesz albo nie zabijesz zapraszam. - uśmiechnęła się. Nie wiedziała dlaczego to robi. Po prostu czuła potrzebę pomocy komuś.
~*~
- Witaj w moich skromnych progach. - powiedziała otwierając drzwi małego mieszkania i wpuszczając Cesc'a do środka. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to średniej wielkości choinka stojąca obok telewizora. - Nie miałam kiedy jej ubrać. - oznajmiła wieszając kurtkę. - Rozgość się. Jesteś głodny? - zapytała, kiedy weszła do kuchni.
- Tak. Znaczy się, jeśli to nie kłopot. - odparł. Vanessa nie odpowiedziała. Postawiła wodę w czajniku i wyciągnęła z lodówki plastikowe pudełko, którego zawartość dała na dwa talerze i włożyła do mikrofalówki. - Ładnie się urządziłaś. - skomentował.
- Tak. - uśmiechnęła się lekko.
- Studiujesz? - zapytał widząc na stole stos zeszytów i książek.
- Tak, psychologię. - odparła. - A ty? Co robisz?
- Jestem piłkarzem... nie wiem czy znasz, FC Barcelona? - uniósł brwi czekając aż zaskoczy, że w jej mieszkaniu przebywa Cesc Fabregas.
- Nie, a powinnam? Nie interesuję się sportem, a tym bardziej piłką nożną. - odrzekła. Słysząc mikrofalówkę poszła do kuchni, by po chwili wrócić z dwoma talerzami. - Proszę. - podała u jeden i usiadła na kanapie. Cesc, robiąc to samo przez przypadek kopnął w pudełko stojące obok mebla.
- Przepraszam, to było niechcący.
- Nic się nie stało. To jakieś plastikowe ozdoby na choinkę. Jak już mówiłam nie miałam czasu jej ubrać i tak to zostało. - westchnęła sięgając po pilot i załączając telewizor.
~*~
Siedzieli w ciszy jedząc. Cesc czuł się nieswojo w towarzystwie Vanessy, jednak imponowała mu jej otwartość. Inni po prostu by go zignorowali, jednak ona wyciągnęła pomocną dłoń. Może było to z jej stronę trochę naiwne, jednak był jej bardzo wdzięczny. Nie tak wyobrażał sobie ten dzień, ale nie było najgorzej.
- Dziękuję, było pyszne. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Nie podlizuj się, wiem, ze było ohydne. Nie umiem gotować, a to były ostatki w sklepie. - zaśmiała się odnosząc talerze do kuchni.
- Może... - zaczął biorąc pudełko do ręki. - ... ubralibyśmy choinkę? - zaproponował.
- Czemu nie. - wzruszyła ramionami.

Po jakiejś godzinie śmiechów i dobrej zabawy skończyli zadowoleni ze swojej pracy. Mimo dość ubogiego wyglądu choinka wyglądała pięknie. Cesc przez cały ten śmiech wsłuchiwał się w dźwięczny, radosny śmiech Vanessy.
- Popatrz! - powiedziała z entuzjazmem wpatrując się w okno. Cesc podszedł do niej już z dala widząc o co może chodzić dziewczynie. Za oknem prószył śnieg. nie było żadnego deszczu ani wiatru. - Pięknie. - dodała szeroko się uśmiechając.
- Masz racje. - kiwnął głową.
Usiedli z powrotem na kanapie nie wiedząc co powiedzieć.
- Ty wiesz, dlaczego sam spędzam święta, a ty? - zagaił Cesc spoglądając na dłonie dziewczyny, która bawiła się swoimi jasnobrązowymi włosami.
- Dobrze. - odwróciła się w jego stronę. - Pokłóciłam się z rodzicami i tyle. Cała moja historia. - uśmiechnęła się. - Lepiej żebyś więcej nie wiedział.
- A może chcę wiedzieć? - podniósł w dość komiczny sposób jedną z brwi, na co Vanessa parsknęła śmiechem.
- Dobrze, ale słuchasz tego na własną odpowiedzialność. - odrzekła. -  Pochodzę z dość zamożnej rodziny. Wszyscy uważali, że jestem rozpieszczonym bachorem i powoli zaczynałam w to wierzyć, ale kiedy zaczęłam studia starałam się być samodzielna i pokazać wszystkim na co mnie stać. Jakieś dwa tygodnie temu odbyłam nieciekawą rozmowę z rodzicami, którzy nagle stwierdzili, ze mam sama na siebie zarabiać i po prostu przestali mi wysyłać pieniądze. - wzruszyła ramionami. - Nic ciekawego.
~*~
Rozmawiali jeszcze przez dłuższy czas. Dziewczyna przyniosła z kuchni dwa kieliszki i butelkę wina mówiąc, że kupiła ją na randkę z jakimś facetem, z którym próbowała wyswatać ją przyjaciółka, jednak już na początku nie wypaliło. Jeden z filmów się skończył i zaczął drugi. Vanessa podniosła się z kanapy i z kieliszkiem w dłoni znów podeszła do okna. Na widok wciąż padającego śniegu uśmiechnęła się szeroko.
- Kocham śnieg. - zagryzła wargi patrząc na podchodzącego bliżej Cesc'a.
- Patrz tam! - wypalił pokazując palcem an cos na niebie.
- Na co, gdzie? - zapytała zdezorientowana szukając wzrokiem czegoś na co wskazywał Cesc. W końcu zobaczyła. Pośród płatków śniegu widziała spadającą gwiazdę. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Pomyśl życzenie. - szepnął jej do ucha. Zamknęła oczy szybko wymyślając coś, co było w miarę realne. - Hej, słuchaj. - znów usłyszała głos Cesc'a, który złapał ją za łokieć i odwrócił w swoją stronę. - Dziękuję za ten dzień. - uśmiechnął się. - Gdyby nie ty błąkałbym się po całej Barcelonie myśląc o Danielli.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że kiedyś się odwdzięczysz - parsknęła. Wtedy Cesc zrobił coś niespodziewanego, o czym mogła tylko pomarzyć. Objął ją ramionami i pocałował. Mimo, że miał popękane od mrozu usta czuła ciepło emanujące od jego ciała.Wtopiła dłonie w jego ciemne, miękkie włosy z każdą chwilą zatracając się coraz bardziej w następnych pocałunkach. Wziął ją na ręce i posadził na parapecie. Kiedy przyłożyła rozgrzane plecy do zimnej szyby poczuła ulgę. Ręce Cesc'a były wszędzie. na jej brzuchu, piersiach, udach.
- Nie mogę ci obiecać niczego więcej... tylko tą noc, więc jeśli chcesz bym przestał, zrobię to - wyszeptał jej do ucha.
- Nie oczekuję niczego więcej. - odparła.

Od autorki: Ależ się rozpisałam. Nie dzieje się tu zbyt wiele. Jest lekko, łatwo i przyjemnie, w końcu to świąteczne opowiadanie. Nie oczekujcie żadnych dramatów czy tragedii. Mam nadzieję, że się podoba. Pozdrawiam i do następnego weekendu! Laurel.
PS. W menu znajdziecie zwiastun opowiadania wykonany przez Minizę!

6 komentarzy:

  1. Jakie to.. urocze. Dosłownie! <3
    Vanessa i Cesc szybko się do siebie zbliżyli, ale to bardzo dobrze. Jestem cholernie ciekawa co wydarzy się dalej.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, że uwielbiam Twoja twórczość? Ten rozdział jest genialny, cudowny i mega słodki! W ten, jakże ponury dzień można rozgrzać się czytając losy zdradzonego Cesca i osamotnionej Vanessy. Ostro zaczynają swoja znajomość. Ale nic nie pobudza więzi pomiędzy dwójką osób, jak magia świąt! Czekam z niecierpliwością na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. jak słodko <3
    wiedziałam, ze się prześpią XD i moge się założyc, że to nie będzie tylko jedna noc :)
    pozdrawiam,
    Domczi Guru i Mentor :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Twoje opowiadania i to historia jest świetna. Magia świąt działa na nich naprawdę mocno . Mam nadzieję ,że Cesc już zagości w życiu Van na dłużej niż tylko na te kilka świątecznych dni.
    Jeśli masz czas i ochotę zapraszam do siebie na jestes-wszystkim-czego-potrzebuje.blogspot.com
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero tutaj wpadłam i już wiem, że będę nadal to robić. Fajnie się zaczyna no i Cesc, abfhndsjgf. ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. Biste biste zajebise.kuuuuurcze kocham twoje opowiadania jsisjsgfghjfbsvgfjfbvshs *_*

    OdpowiedzUsuń