poniedziałek, 30 grudnia 2013

[4] Epilog

Rok później
- Gdzie jesteście? - zapytała zaniepokojona, kiedy Cesc w końcu odebrał telefon.
- Za pięć minut będziemy, ubieraj się już. - odparł, po czym się rozłączył. Vanessa wyłączyła telewizor, lampki z choinki i zaczęła ubierać płaszcz, kiedy usłyszała trąbienie samochodu. Pośpiesznie chwyciła torebkę i zbiegła na dół. Szeroko uśmiechnęła się do Lii, która opatulona kurteczką i czapeczką siedziała w foteliku na tylnym siedzeniu.
- Przepraszam, ale musiałem odbyć jeszcze niemiłą rozmowę z Daniellą. - oświadczył Cesc, kiedy dziewczyna weszła do samochodu i czule ją ucałował.
- Dobrze już, dobrze. Ale jedź już, bo rodzice nas zabiją. - parsknęła śmiechem. Dokładnie rok temu Vanessa i Cesc poznali się w centrum handlowym. Teraz, kiedy piłkarz jest pełnoprawnym opiekunem córki, a Daniella może widywać się z Lią tylko w weekendy (podczas procesu wyszło na jaw, że jej partner handlował narkotykami) postanowili spędzić święta u rodziców Fabregasa, a niespodzianką była również obecność rodziców Vanessy.
- Daj głośniej. - poprosiła szatynka, kiedy w głośnikach usłyszała Last Christmas. Lia zaczęła cichutko i niewyraźnie podśpiewywać. - Jeszcze będziesz sławną piosenkarką. - uśmiechnęła się odwracając do tyłu i lekko łaskocząc Lię, która zanosiła się śmiechem.
- Dobra, dziewczyny, przestańcie. Auto nawet bez tego ślizga się jak na łyżwach. - jęknął żałośnie. Vanessa pocałowała go w policzek i usiadła na miejscu.- Cieszę się, że te święta spędzimy wszyscy razem. - dodał z szerokim uśmiechem.
- Ja też. Nie wierzę, że minął już rok. - odrzekła. - Kocham cię.
- Też cię kocham. - ścisnął dłoń dziewczyny spoczywającą na jej kolanie i mrugnął okiem. Jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy, jak w tej chwili. Święta Bożego Narodzenia to magiczny czas i on jest tego przykładem.

Od autorki: Krótko, bo krótko, ale przynajmniej sympatycznie. Znów mała obsuwa, bo jestem chora i nie byłam zbyt długo na komputerze. Mam nadzieję, że miło będziecie wspominać to opowiadanie! Do zobaczenia na pozostałych, Laurel.